Gdy Joanna Brendzel, objęła po raz pierwszy funkcję sołtysa Grodziszowa (obecna kadencja jest trzecią), pewnego dnia wyszła przed swój dom. W myślach inwentaryzowała marzenia, zawiązane z miejscowością. Nie było wówczas ulicznych latarni, estetycznego parku, wiejskiej świetlicy z prawdziwego zdarzenia. Od tego czasu minęło 10 lat. Z każdym rokiem pewna część ówczesnych marzeń się spełniała. Bywa, że teraz gdy ktoś po długiej nieobecności odwiedza Grodziszów i rozejrzy się wokół jest pod wrażeniem zmian na lepsze, które zaszły jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pani Joanna wskazuje jednak na inne, racjonalne przyczyny i nie tylko związane z decyzjami gminnych władz: „W dużej mierze również nasi mieszkańcy, mając wolę doprowadzania do oczekiwanych przekształceń, przejawiając aktywność, coraz bardziej utożsamiając się ze swoją miejscowością, przyczynili się do obecnego stanu lokalnych spraw. A sołtys jak głosi popularne porzekadło jedynie tyle może ile mu wieś pomoże”.
Joanna Brendzel, sołtys Grodziszowa, łączy wielkie oczekiwania z funkcjonowaniem nowej wiejskiej świetlicy. Mówi, że polubiła rolę sołtysa (kiedyś był nim również jej ojciec – Jerzy Suseł) i dodaje, iż ta praca przynosi wiele satysfakcji. Czasami jednak trzeba także sprostać wydarzeniom z elementami zbliżonymi nawet do… horroru. Oto taka historia: „Ciemno i głucho wszędzie, godzina 23:00. Pukanie do drzwi sołtysa. W progu dwoje starszych, dość wystraszonych mieszkańców. Alarmują: na polu w kukurydzy ktoś biega z długą bronią! Zawiadomienie na policję, następuje interwencja funkcjonariuszy. I faktycznie - zatrzymują uczestnika nocnego polowania, które nie było zgłoszone do koła łowieckiego.
Spacerując po Grodziszowie, na każdym kroku można się napawać kameralnością wioski i jej sielankowością, choć jednocześnie rozległe ogrody otaczają sporo domów. Niewielu tu mieszkańców (101 osób według danych meldunkowych na koniec ubiegłego roku, prawie 30% z nich miało poniżej 18 lat). Jest jedynie 5 ulic: Parkowa (główna, najdłuższa, pokryta na sporym odcinku zabytkowym brukiem), Akacjowa, Lipowa, Świerkowa i Topolowa. Łatwo odnaleźć mały, otoczony głównie lipami, cmentarzyk komunalny z częścią jeszcze przedwojennych mogił oraz niewielką kapliczkę usytuowaną przy drodze. Już tylko śladowe są przejawy działalności rolniczej – na kilkuhektarowych areałach przeważają zboża i kukurydza. Głęboką, relaksującą ciszę Grodziszowa rzadko przerywa jakiś wyrazisty dźwięk, na przykład przejeżdżających samochodów, gdyż położona na uboczu naszej gminy miejscowość nie ma przelotowej drogi. Sołtys Joanna Brendzel zamieszkuje w Grodziszowie od urodzenia, tu niejako po sąsiedzku znalazła swoje szczęście – męża, założyła własną rodzinę. Poproszona o jakąś sentymentalną refleksję z minionego czasu, bez trudu przywołuje różne wydarzenia: – „Przykładowo z lat młodości pamiętam mleko. Jego pyszny, niepowtarzalny smak. A jakie dobre było masło samodzielnie przygotowywane w rodzinnym domu. Do tego swojska śmietana – gdy zanurzono w niej łyżkę, potrafiła stać na baczność. To moja babcia miała ostatnią krowę w naszej miejscowości”.
Obecnie społeczność Grodziszowa pozytywnie rozemocjonowana jest wybudowaną niedawno świetlicą wiejską (w pierwszym tygodniu września br. rozmawiamy z panią sołtys wewnątrz jej największego pomieszczenia, wokół zeskładowano meble, kuchenne wyposażenie i jest już przyzwolenie na ich rozkładanie, bo wkrótce obiekt ma być przekazany do eksploatacji).
Sołtys Joanna Brendzel mówi: – Już wiadomo, że świetlica – dotychczas nieopodal mieliśmy do dyspozycji jedynie prowizoryczny kontener – stanie się kolejnym kamieniem milowym w rozwoju naszej miejscowości. Co ważne, mamy do czynienia wręcz z eksplozją pomysłów na różnego rodzaju pożyteczne aktywności środowiskowe dla różnych grup wiekowych. Wiele osób już się niecierpliwi, kiedy będą mogły zacząć, zgłaszają się do pomocy w zagospodarowaniu obiektu. Przy okazji wspomnę, że od niedawna mamy w Grodziszowie Koło Gospodyń Wiejskich „Zielony zakątek”. Z pewnością w przyszłym roku naszą tradycyjną, doroczną letnią imprezę „Grodziszówkę” zorganizujemy w formule łączonej – zarówno w świetlicy, jak i w plenerze.
Gdy zapytałem Joannę Brendzel o niezbędne współczesnemu sołtysowi umiejętności oraz cechy, usłyszałem w odpowiedzi: – W moim przypadku zawsze sprawdzały się konkrety, systematyczność, kierowanie się czytelnymi zasadami. Jednocześnie nie jestem zaborcza, nie upieram się przy swoim zdaniu i staram się uważnie wsłuchiwać w różne opinie. Dostrzegam i fakt, że mamy fajną, coraz bardziej zintegrowaną społeczność. Pojawiają się nowi sąsiedzi, jednak presja budowlana nie jest bardzo mocno odczuwalna. Nasi mieszkańcy są czujni, nie pozostają obojętni na losy sąsiadów, wykazują uwrażliwienie na aspekty związane z bezpieczeństwem codziennego życia. W Grodziszowie ludzie chętnie rozmawiają ze mną bezpośrednio, komunikują się poprzez media społecznościowe, funkcjonuje kilka grup na WhatsApp. Z jednej strony jestem niepoprawną optymistką i uważam, że wiara czyni cuda, a z drugiej doceniam w działalności sołtysa umiejętności związane z zarządzaniem finansami i posługiwaniem się nowoczesnymi technologiami. Akurat pod tym względem to dla mnie naturalne przedłużenie z pracy zawodowej – w jednej z firm zajmuję się sprawami księgowymi.
– Sołtys Grodziszowa ma nadal jakieś marzenia związane z miejscowością?
Nie warto żyć bez marzeń. Jednak współcześnie, biorąc pod uwagę potrzeby i możliwości, ulegają one pewnej modyfikacji. Na pewno będziemy zabiegali o dokończenie oczyszczania parkowego stawu. Marzą mi się też różne udoskonalenia, także w połączeniu z aktywnością mieszkańców. Podam przykład – jeden z naszych sąsiadów, będący profesjonalnym ogrodnikiem, zaproponował realizację estetycznych, oryginalnych projektów związanych z zielenią. W naszej miejscowości ma on na myśli park, teren wokół świetlicy. Niewiele więc brakuje i… będzie u nas jeszcze piękniej!